Takiego
pośpiechu przed urlopem jeszcze nigdy do tej pory nie miałem. Do
ostatniej chwili kilkadziesiąt różnych spraw w do załatwienia w
firmie. Mocno spóźniony ostatni wpis na blogu dotyczący ostatniego
rejsu na Adriatyku. Jeszcze coś tam do zrobienia w domu. A na przystani jesteśmy umówieni o 1100. Istny obłęd. Czy to tak już
zawsze ma być. Trzeba paść na twarz aby móc wyjechać na urlop? A
gdzie czas na mentalne przygotowanie, na normalne spakowanie rzeczy,
przemyślenie co jeszcze by się przydało. Nic z tych rzeczy! Tempo,
tempo, tempo. W końcu jako tako jestem sklarowany i nieco spóźniony,
na szczęście niewiele. Rozpoczynamy nasze 52 Etapowe Regaty
Turystyczne. Tym razem znowu z Markiem na Rudziku. Fajny jest ten
Rudzik.
Wrzuciłem
swoje klamoty na jacht i zacząłem rozglądać się dookoła. Zdaje
się, że znowu prognoza acuweather jest chybiona. Zamiast wiatru
południowo-wschodniego przechodzącego do wschodniego mamy północny,
czyli elegancki wmordewind.
Znaczną
część drogi przez J. Dąbski płyniemy na silniku. Czasami
wspomagamy katarynę żaglami. Ale to nic. Jest cudownie. Wreszcie
mogę odetchnąć i się odprężyć. Ktoś tam próbuje się do mnie
dodzwonić, ale mam to głęboko w nosie. Jestem wykończony. Oczy
same się zamykają. Ale żegluga jest bardzo przyjemna. Po drodze
mijamy sporo jachtów i dwie inne jednostki pływające. W końcu
wypływamy na Roztokę Odrzańską. W dalszym ciągu mamy wmordewind,
tyle że teraz nieco bardziej rześki. Dobra czwóreczka. Nieco
więcej wody dookoła. Stawiamy żagla i halsujemy. Piękne
żeglowanie. Rudzik rączo gna do przodu. Prawie cały czas około 5
kn lub powyżej. Trzeba jednak uważać, od strony zachodniego brzegu
kapucha aż do toru wodnego. Pamiętając jak jednego roku zielsko
uwięziło nas na dobre, uciekamy na wschód. W końcu, po kilku
halsach musimy iść na zachód do Trzebieży. Przy samym podejściu
aż gęsto od kapuchy, która intensywnie zarasta farwater. Coś tam
zaczepia nam się na ster i balast ale rozpędem wpływamy do portu.
COŻ
w Trzebieży w dalszym ciągu nie działa i dalej popada w ruinę.
Wszystkie jachty kierują się do portu. Sporo gości nie
uczestniczących w regatach, więc od razu jest tłoczno. A przecież
uczestnicy regat dopiero spływają. Cumują na trzeciego, na
czwartego. Ale to są Etapowe Regaty Turystyczne. Tu prawie wszyscy
się znają, więc nie brakuje chętnych do pomocy przy upychaniu
kolejnych jachtów. I to jest właśnie ta atmosfera, to jest to coś,
co sprawia, że tak chętnie wracam na te regaty. Spotykają się
starzy znajomi, witający się nader serdecznie. Natychmiast
organizują się spotkania w podgrupach. Zaczynamy 52 ERT.
Czy
ja coś grymasiłem w ubiegłym roku na wpisowe? No to w tym roku
zostało ono jeszcze podwojone i wynosi 200 zł od jachtu i 20 zł od
każdego uczestnika! Ale tylko dla tych którzy dokonali z
odpowiednim wyprzedzeniem. Kolega, który chciał dokonać opłaty
dzisiaj musiał zapłacić 400 zł i po 20 od głowy. Coś mi się
wydaje, że frekwencja w tym roku będzie wyjątkowo niska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz