Duża
słowa podziękowania należą się organizatorom regat za troskę o
zdrowie i kondycję uczestników. A naszą w szczególności. Duża
część jachtów, w tym również my stanęła po zachodniej stronie
basenu portowego, komisja natomiast ustawiła się niemal na samym
końcu wschodniej strony, więc udający się na odprawę przed
wyścigiem mieli zapewniony poranny jogging. Co biorąc pod uwagę
siedzący tryb życia żeglarzy było bardzo przydatne dla
rozruszania kości. W zasadzie dziwię się, że marina w Świnoujściu
jeszcze nie wpadła na pomysł aby pobierać od przypływających
opłatę za fitness.
O
pogodzie można by dyskutować „do końca świata i jeden dzień
dłużej”, ale o prognozach pogody, jeszcze dłużej. Ilość
wszelakiego sprzętu elektronicznego jakim dysponują żeglarze oraz
ilość źródeł prognoz pogody jest ogromna. A pogoda i tak robi co
chce, i wcale nie uprzedza o swoich zamiarach. Wczoraj zrobiła
psikusa tuż przed startem. A i dzisiaj zagrała nam na nosie. Miało
wiać ze wschodu a tym czasie rano prawie nie wiało, a jak już to
raczej z północy. Tym razem jednak udało się komisji ustawić
linię startu na wiatr i można było ruszać.
Z
racji słabego wiatru jachty przekraczały linię startu raczej
powoli i spokojnie. Ale Bryza 33 ruszyła jakby miała prywatny
wiatr. Od razu na starcie pofrunęła do przodu i tyle ją widzieli. Na
słabym wietrze i braku fal skorzystał i nasz Rudzik. Chociaż z
czasem nieco się rozwiało, ale nie na tyle aby fale sprawiły nam
jakieś problemy. Znowu byliśmy w czołówce. A że wyścig był
rozgrywany po zamkniętej trasie góra-dół-góra-dół-góra (mniej
więcej), koledzy z innych jachtów nas zauważyli, a niektórzy
nawet byli lekko zdziwieni.
Wyścig
był krótki i mimo wszystko szybki, więc mieliśmy dużo czasu na
spacery. Jak przystało na porządnych, starych żeglarzy, nasz
spacer zakończył się w jednej z najbliżej położonych knajpek, o
zachęcającej nazwie „Magiczna Spiżarnia”. Lokalik niewielki,
ale wnętrze zaaranżowane całkiem fajnie. Nieco gorzej z obsługą,
jakaś taka nie w sosie, a może wręcz zła na cały świat. Czasami
próbowali niektórzy się uśmiechać, ale słabo im to wychodziło.
No dobra nie takie rzeczy już przeżyliśmy, najważniejsze jest
jedzenie. Dostaliśmy powitalną przekąskę w postaci smalcu,
ogórków małosolnych i chleba. O ile smalec i ogórki były niezłe,
to podanie do tego najzwyczajniejszego kluchowatego białego chleba z
jakiejś przemysłowej piekarni było kompletnym nieporozumieniem. Na
pierwsze danie zamówiliśmy sobie żurek. Żurek był bardzo
autorski. Było w nim co prawda sporo kiełbasy, nawet dwa gatunki,
do tego pół jajka, ale smak całości, był dyskusyjny. Ja
osobiście wolę nieco bardziej tradycyjne podejście. Na drugie
danie natomiast zawinszowaliśmy sobie łososia w maśle ze
smażonymi, pokrojonymi w plasterki ziemniakami. Bardzo przeciętne,
bardzo. Nie była to więc zbyt udana uczta. A kosztowała, na dwie
osoby, 120 złoty. Następnym razem pójdziemy gdzieś indziej.
W
dokumentacji regat, którą otrzymaliśmy, była mowa, że będzie
uroczyste zakończenie etapu wraz z wręczeniem Błękitnej Wstęgi
Zatoki Pomorskiej dla bezwzględnie najszybszego jachtu w tym
wyścigu. W pewnym momencie jednak ludziska zwątpili czy cokolwiek
się odbędzie, bo nie zauważono jakichkolwiek ruchów
przygotowawczych. Na wszelki wypadek udaliśmy się o wyznaczonej
porze na planowane miejsce uroczystości. I całe szczęście bo
jednak coś miało się odbyć. Pani sędzia najpierw poprosiła o
zacieśnienie kręgu, bo nie było żadnego nagłośnienia. Później
nastąpiło powitanie gości. No cóż, pan prezydent Świnoujścia,
jak to przeważnie bywa, nie znalazł czasu by osobiście wręczyć
ufundowane przez siebie nagrody. Przysłał w zastępstwie
sympatycznego pana Pawła i nader atrakcyjną nową szefową OsiR-u
licząc na to, że ilością zastąpi jakość. Same nagrody tym
razem dosyć oryginalne, wykonane z kolorowego szkła, przez
miejscową artystkę sylwetki jachtów. Ładne i nietypowe.
Patrząc
na to co się działo na starcie, nie trudno było się domyślić,
że Błękitną Wstęgę zdobyła Bryza 33, która również wygrała
w kategorii ORC. W kolejnych klasach KWR wygrali: Antidotum, Trzeci
no i my. Hurra! To już drugie nasze zwycięstwo etapowe. W open
wygrali: Sharki, Fujimo 55 i Wyklęty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz