Koniec roku zwykle sprzyja różnym remanentom. I nie koniecznie chodzi mi o te koszmary magazynowe, gdy się przelicza nieskończone ilości śrubek, spinek i gwoździ. Sięgamy pamięcią do chwil które minęły. Niektóre wprawiają nas w dobry nastrój, inne wywołują zadumę związaną z trudnymi chwilami. Przy tych retrospekcjach zazwyczaj wspieram się fotografiami. Nie tylko wracają wspomnienia, ale jest też okazja jeszcze raz spojrzeć na swoje „dokonania” fotograficzne i zastanowić się nad niezliczonymi brakami tych zdjęć. Czasami pojawiają się zupełnie niespodziewane spostrzeżenia. Ot, choćby to, że mam sporo zdjęć okien. Tak, właśnie okien. Gdy je robiłem nie zastanawiałem się nad tym, co sprawia, że właśnie okna są dla mnie takie intrygujące. Chyba, nie najlepiej to świadczy o mnie, jako o fotografie, ale tak się stało. Coś chciałem przez te zdjęcia pokazać, ale nie całkiem miałem przemyślaną „ideologię”.
Co jest takiego niezwykłego w oknach? A, to zależy, z której strony rzeczonego otworu się aktualnie znajdujemy. Idę sobie uliczką maleńkiego, urokliwego słowackiego miasteczka. Wszystko takie piękne, takie dopieszczone, aż nierealne. Wręcz baśniowo. I nagle w ciągu takich wycyzelowanych domów spostrzegam jeden z innej planety. Ledwo się trzyma, odpadający tynk, zapadnięta konstrukcja dachu. I okna … Okna zabite deskami. Zabite byle jak, byle jakimi deskami. A co jest w środku? Jaką tajemnicę kryje ten dom? Co można by podejrzeć przez te okno gdyby udało się cofnąć czas o parę lat? A może nie o parę lat, o kilkadziesiąt lat, albo jeszcze więcej? Jakie powikłane koleje losu sprawiły, że w tym ciągu domów, właśnie ten jeden jest w takim stanie. Jakie dramaty ludzi, może całych rodzin rozegrały się w tej opuszczonej budowli. Kiedyś, ktoś, zainwestował dużo pieniędzy i wybudował piękny, nowy dom. Ileż było radości, a i dumy zapewne też było niemało. A co było dalej?
Chorwackie wioski nie są obrazem szczególnego dobrobytu. Domy przeważnie są niewielkie i bardzo skromne. Ale ich mieszkańcy starają się, by było ładnie i kolorowo. Przeważnie te chatki otoczone są barwnymi kwiatami. Idąc przez taką wioskę przekracza się bramę czasu. Gdzieś daleko za nami pozostaje zgiełk zwariowanej cywilizacji, szalonego pędu, popisywania się wielkimi lśniącymi limuzynami, przepychanie się przez tłum ludzi w hipermarketach. Tu rytm życia jest inny. Znowu zaczynam się zastanawiać co jest mi, tak naprawdę, potrzebne do życia. Robi mi się trochę głupio, że czasami daję się wpuścić w kanał, że się tak strasznie napinam i gonię za czymś, co wcale nie jest mi niezbędne. Staję przed jednym z takich domków z innego świata, czystym i otoczonym kwiatami, jakich tu wiele. Ale jest w nim coś, co sprawiło, że właśnie przed nim się zatrzymałem. Przyglądam się przez chwilę. Przecież w tym oknie jest tylko jedna okiennica. I oczami wyobraźni widzę mieszkańców tego domu: dwoje starszych, pogodnych ludzi. Widzę ich promienne twarze. Na swojej ścieżce życia są już blisko końca. Już nie mają siły założyć nowych okiennic. A może już nie chcą tego robić. Nic już nie chcą ani nie muszą zasłaniać przed światem. Ale o swoje obejście wciąż dbają. Nie musi być bogato, nie musi być błyszcząco. Niech będzie jednak schludnie i ładnie.
Gdy patrzymy na okna z zewnątrz przeważnie trawi nas ciekawość. Koniecznie chcielibyśmy zajrzeć do środka, co też tam się dzieje, co robią ludzie tam mieszkający. Jakżeż inaczej jest gdy jesteśmy w środku. Patrzę w okno i pojawiają się emocje. W różnych miejscach, w różnych okolicznościach te emocje są bardzo odmienne. Gdy siedziałem w kokpicie jachtu płynącego po wzburzonym Morzu Egejskim odczuwałem po prostu radość żeglowania. W pewnym momencie zszedłem po coś do środka i mój wzrok zatrzymał się na bulaju. Chwilami cały bulaj znajdował się pod wodą. Wyobraźnia zaczęła pracować na zwiększonych obrotach. Nie w kokpicie, zalewany co chwilę falami, ale właśnie na dole, patrząc w ten mały bulaj dojrzałem cały ogromy i groźny majestat Posejdona. A gdyby ten bulaj nagle się otworzył?
Nie, nie! To już lepiej przenieśmy się czym prędzej w jakieś spokojniejsze miejsce. Może na Biały Krzyż? Jest tam kilka knajpek. Przysiedliśmy w tej położonej najniżej. Zamówiliśmy coś ciepłego. Spojrzałem w okno. Wszystko przyprószone śniegiem, na oknie ozdoby świąteczne. I zrobiło się jakoś ciepło, przytulnie i cicho. Ciszy w zasadzie nie widać, a jednak. Siedząc w góralskiej chatce, patrząc na lekko padający śnieg i popijając grzańca miałem wrażenie, że cisza się zmaterializowała. A może to ten grzaniec?
Ciągle przenosimy się z miejsca na miejsce. Żyjemy w zwariowanym tempie. Wyrywamy się w końcu, gdzieś ma wieś, i miejsce nie ma znaczenia. Najważniejsza jest przecież ucieczka od miejskiego zgiełku. Wiem, że większość z nas z trudem wytrzymuje jeden dzień na prawdziwej wsi. Wiem, że to tylko takie gadanie zblazowanych mieszczuchów. I nawet jak zamieszkają gdzieś pod miastem, to i tak żyją dokładnie tak jak żyli w mieście. A dla mnie to jest naprawdę coś niezwykłego. Mam swoje Kolechowice, gdzie nie byłem już od lat i do których tęsknię. Też dałem się wciągnąć w tę zwariowaną spiralę gonitwy za własnym ogonem. Spójrz przez te okno. Ileż tu spokoju, napięcie spływa z ciebie, czujesz się odprężony i jakby lżejszy. Słychać śpiew ptaków, gdzieś dalej rżą konie, przez podwórko leniwie przeszedł kot. Czy to jest ten lepszy świat? Nie wiem, ale dla zdrowia psychicznego, bardzo potrzebny.
Zdarza się, że niektórzy mają wyjątkowo piękny widok z okna w obiekcie, w którym przebywają. Tylko, że znaleźli się tam, nie całkiem z własnej woli i do tego na ładnych parę lat. O czym tacy ludzie sobie myślą? Co zaprząta ich umysły? Nie wiem. Ale wiem, że w tym przypadku zdecydowanie wolę być po tej zewnętrznej stronie okna.
różnorodność okien jest świetna - bardzo ładne fotki tutaj zobaczyłem
OdpowiedzUsuńhttp://twoje-okna.com/
ładne fotki okien
OdpowiedzUsuńDzięki!
Usuń58 year-old Account Coordinator Hobey Viollet, hailing from Frontier enjoys watching movies like Nömadak TX and Juggling. Took a trip to Ironbridge Gorge and drives a Legacy. mozesz szukac tutaj
OdpowiedzUsuń