Surowość i majestat Lofotów |
Kolejny dzień naszej norweskiej przygody
nie rozpoczyna się zbyt zachęcająco. Ogromne, ciemne chmury zasnuły całe niebo.
Postanawiamy jednak, że mimo wszystko trzeba gdzieś wyjść, szkoda dnia, choćby
na chwilę. I zdaje się, że ta nasza wielka chęć i nagromadzenie pozytywnej
energii spowodowało, że chmury nieco się rozrzedziły i przejaśniały. Wyruszamy.
Lofoty to takie niezwykłe miejsce, gdzie
za każdym zakrętem, można się spodziewać jakiegoś niezwykłego widoku. Równie
dobrze może to być jakaś majestatyczna góra jak i bajkowo słodka zatoczka z
lazurową wodą. Tak, nigdy nie wiadomo co nas zaskoczy, ale wiadomo, że coś nas
zaskoczy. W pewnym momencie wyłoniła się po lewej stronie drogi kolejna zatoka,
która wydawała się być interesująca. Niemal w tym samym momencie ujrzałem po
prawej stronie szutrowe odgałęzienie
drogi stromo wspinające się w górę. Intuicyjnie skręciłem w tę odnogę i
pochwili znaleźliśmy się, na swego rodzaju tarasie widokowym. Mieliśmy przed
sobą całą tę zatokę, i potężne góry schowane w chmurach do niej schodzące, a
wszystko to spowite w niesamowitej atmosferze surowości i tajemniczości.
Przywodziło to na myśl obrazy ze starych sag. Przeniosłem się w jednej chwili o
dobre 1000 lat wstecz. Dłuższą chwilę podziwialiśmy ten widok. W końcu,
nieśpiesznie wyciągnęłem mojego Nikona i statyw i przymierzyłem się do tego
zjawiska. Pewnie, gdyby było słonecznie też byłoby pięknie, ale raczej nie
byłoby tego klimatu niesamowitości.
Po drugiej stronie tunelu |
Wracamy na główna drogę. Po chwili
wjeżdżamy w długi i dosyć ciemny tunel. Gdy z niego wyjeżdżamy, pogoda jest
jeszcze bardziej przyjazna. Pojawiły się
niebieskie plamy bezchmurnego nieba, a przed nami wyłoniła się wioska
Unstad również bardzo malowniczo położona nad kolejną zatoką. To właśnie tam
zmierzamy.
Z Unstad do Eggum prowadzi krótki,
niezbyt trudny, a do tego atrakcyjny widokowo szlak. W jedną stronę około 2
godzin marszu. Jest dosyć zimno, wieje silny wiatr, więc ubieramy się jak
możemy najcieplej. Patrząc na nas, raczej trudno się domyślić, że jest pełnia
lata. Mamy też ze sobą termosy z gorącą herbatą i kawą, oczywiście odpowiednie
dodatki do nich oraz coś do przegryzienia. Już zaadoptowaliśmy się do
miejscowych zwyczajów.
Szlak faktycznie nie jest zbyt wymagający,
choć są miejsca, gdzie zainstalowano łańcuchy aby ułatwić pokonanie co
trudniejszych fragmentów trasy. Ludzi nie spotykamy zbyt wielu, za to owiec
jest mnóstwo. Z resztą nie tylko w tym miejscu. Jak do tej pory, pasące się
wszędzie owce, wydają się nam jednym z najbardziej charakterystycznych
elementów tej krainy. Przyglądamy im się z dużym zaciekawieniem. Bez względu na
porę doby, one cały czas się pasą. I żują, i żują … No a skoro tak bez przerwy
żują to i muszą sporo wydalać. Niestety tak właśnie jest. Zarówno zbocza jak i
ścieżki są bardzo dokładnie przez nie zaminowane. Trzeba bardzo precyzyjnie
kluczyć, aby nie wpakować się na choćby jedną z min, co ostatecznie nikomu się
nie udaje. Ze szczególną przyjemnością obserwujemy młode owce, które jak to
młode, dokazują bez końca. Tyle, że to nie jest normalna łąka, tylko momentami
stroma góra. One jednak nic sobie z tego nie robią.
Nieodłączne towarzyszki naszych wędrówek. |
Docieramy do cypla wysuniętego nieco w
morze, na którym znajduje się jakieś światło nawigacyjne. Nie tylko my postanowiliśmy
zrobić sobie tutaj przerwę na małe co nieco. Większość przechodzących turystów
również się tutaj zatrzymuje. Jest tu kilka, mniejszych lub większych głazów,
za którymi można się schronić od wiatru i spokojnie napić się czegoś ciepłego.
Przy okazji mamy możliwość podziwiania pięknej panoramy morza. Zaleźliśmy
świetne miejsce do obserwacji niezachodzącego Słońca. Musimy tu wrócić koło
północy.
Siedzimy tak sobie schowani przed
wiatrem za wielkim głazem, a tu pojawia się na horyzoncie wielka czarna chmura.
O ho, trzeba się wycofywać. Odpuszczamy sobie dotarcie dzisiaj do Eggum.
Idziemy dosyć dziarskim krokiem, jednak nie udaje nam się zdążyć do samochodu
przed deszczem, mimo wszystko nas złapał. Na szczęcie dopiero na sam koniec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz