sobota, 4 maja 2013

TEPLICKIE SKALNE MIASTO






Bywają takie dni, kiedy wyruszając do nowego miejsca, z różnych powodów, oczekuję nie wiadomo jakich atrakcji. Czasami te oczekiwania się spełniają i jest bardzo miło. Zdarza się jednak, że spotyka mnie rozczarowanie. Bo pochwały były przesadzone, bo nie było tego co miało być, bo zupełnie inaczej sobie coś wyobrażałem. I wtedy czuję się fatalnie. A im niespełnione oczekiwania były większe, tym i rozczarowanie boleśniejsze, tym większy „szok pourazowy”. M.in. z tego powodu preferuję wyprawy, takie, nie do końca przygotowane. Odrobina improwizacji nie zaszkodzi. Łatwiej wtedy o przyjemne niespodzianki, bo w zasadzie, niczego nie oczekuję. Bywają też niekiedy, raczej rzadko, wyjazdy, kiedy wybieram się gdzieś, bez specjalnego przekonania. Taki obowiązkowy punkt programu, coś do zaliczenia. Trawestując powiedzenia Misia Puchatka, można by rzec, im bardziej przyglądam się temu nieciekawemu zabytkowi, tym bardziej nie staje się on interesujący. Czytając przewodniki na temat Teplickiego Skalnego Miasta, słuchając opowieści na jego temat, spodziewałem się, że będzie to właśnie takie miejsce do zaliczenia. Tym czasem, okazało się, że jest to fantastyczne miejsce.

Do Teplic nad Metují jechałem od strony Trutnowa, przez Adrspach. Sam dojazd dostarcza niezłych wrażeń. Szczególnie odcinek Chvalec – Adrspach. Istna karuzela. Ależ radocha, jedna z najładniejszych dróg tego rodzaju, po jakich miałem okazję jechać. Dobrze, że śnieg już zdążył stopnieć. Jak przystało na tego typu miejsce, jest tutaj duży kompleks parkingów ze sprawną obsługą. Koszt całodniowego postoju 10 zł. Można spokojnie zapłacić złotówkami, koronami lub euro. Nie ma najmniejszego problemu. Na parkingu prawie sami Polacy. Widać jak na dłoni, że mamy swój pokaźny udział w rozwoju czeskiej turystyki.

Teplice nad Metuji to niewielkie miasteczko, liczące sobie nieco ponad 1800 mieszkańców. Znane jest przede wszystkim z tego, że znajduje się tutaj jedno z wejść do Skalnego Miasta. Przewodniki wspominają co prawda o tragedii z okresu tuż powojennego jaka się tam rozegrała. W czerwcu 1945 w Teplicach Czesi zamordowali 23 Niemców. To tragiczne wydarzenie upamiętnia pomnik z 2002, autorstwa rzeźbiarza Petra Honzátki. Lepiej jednak skoncentrować się na cudach natury, których w Skalnym Mieście nie brakuje.





Wejście na teren Teplickiego Skalnego Miasta jest oczywiście płatne. Dorosłych kosztuje to 70 koron. Po pierwsze nie jest to kwota, sama w sobie, specjalnie wygórowana, po drugie, patrząc ile trzeba wykonać pracy by turyści mogli się cieszyć z wędrówek po Skalnym Mieście, nie żałuję ani jednej wydanej korony na ten bilet. Teplickie Skalne Miasto (Teplické skalní město) znajduje się w południowej części masywu, największego w Czechach tego typu kompleksu skalnego. Skalne miasto koło Teplic jest nieco mniej znane od Adršpašskich skál, lecz jest od nich rozleglejsze, wyższe i bardziej dzikie. Do jego odkrycia przyczynił się gigantyczny pożar, który zniszczył ogromne połacie lasu i odsłonił skały. Stanowi najrozleglejszy tego rodzaju teren skalny w Czechach liczący ok. 1800 ha. W odróżnieniu od Adršpašskich, które tworzą złożony, wielopoziomowy i rozgałęziony labirynt, Teplické skalý są ukształtowanie głównie w formie długich, uskokowych murów, wyrastających wprost z poziomu terenu, o stosunkowo prostych, strzelistych kształtach, które tworzą system płaskich na dole kanionów. Na obrzeżach kanionów znajduje się kilkanaście wolno stojących baszt skalnych osiągających blisko 100 m wysokości.






Teplické skály dzięki występowaniu w nich znacznej liczby pionowych i wysokich ścian rozpoczynających się z poziomu gruntu stanowią znacznie ciekawszy wspinaczkowo teren od bardziej znanych Adršpašskich skál.

Około dwukilometrowy szlak niebieski najpierw podąża wzdłuż Skalnego Potoku.




Po drodze, tuż za skałą o mało poetycznej nazwie Magazyn Serów, w ruinach zamku Stremen (służył niegdyś husytom) warto zahaczyć o punkt widokowy. Trzeba lekko zboczyć w prawo. Do pokonania jest bardzo ostre podejście po schodach i drabinach. Jak podaje tablica informacyjna, tych schodów jest 300. No cóż, nasza wizyta przypadła w okresie majówki, więc na szlakach były prawdziwe tłumy. Aby wejść na samą górę trzeba było odczekać nieco w kolejce. Mimo, że nisko wiszące chmury mocno ograniczały widok, warto było wylać z siebie parę litrów potu i wdrapać się na samą górę. Wrażenie bezcenne.




W głównej części skalnego miasta szlak zatacza pętlę, pozwalając obejrzeć wszystkie najciekawsze miejsca rezerwatu. Efektownie poprowadzona ścieżka mija m.in. Wielki Plac Kościelny i Mały Plac Kościelny, Teatr Rzymski i skałę o intrygującej nazwie Jeż na Żabie. W tym okresie, kiedy zwiedzaliśmy Teplickie Skalne Miasto, część szlaku, od Małego Kościelnego Placu do skały Herynek, była zamknięta, ze względu na okres lęgowy sokoła wędrownego, niezwykle rzadkiego gatunku. Jest to stosunkowo niewielki odcinek szlaku. Te „utrudnienia” spowodowały, że pętlę obeszliśmy dwa razy, oczywiście nie licząc zamkniętego odcinka. Najpierw doszliśmy do Małego Kościelnego Placu i wróciliśmy do rozdroża, a następnie powędrowaliśmy do Herynka i oczywiście z powrotem. Warto przejść ten szlak w dwie strony, za każdym razem dostrzega się coś innego. Ciekawym przeżyciem jest przejście odcinak nazywanego Sybirem. Nazwa, mówi sama za siebie. Różnica temperatur między Sybirem a dalszą częścią szlaku wynosi dobrych kilka stopni.





Skalne Miasto to również, a może przede wszystkim ćwiczenie dla naszej wyobraźni. Skały mają swoje nazwy pochodzące od ich wyglądu. Nie zawsze udawało mi się odnaleźć w nich to, od czego wzięły swoją nazwę. Największe rozbierzności były przy Głowie Konia. Ula, co prawda dostrzegała zarys głowy konia, ale bardziej jej to pasowało na głowę mamuta. Tym czasem dla mnie to była głowa wieloryba. Tak czy owak, świetna zabawa.









Topór Rzeźnika

W obrębie masywu znajdują się ruiny trzech zamków. W północno-wschodniej części, na zachód od Adršpašskich skál znajduje się zamek zamek Adrspach. Pomiędzy Teplickimi skalami a Teplicami – zamek Strmen (o którym była mowa wyżej). Trzeci zamek – Skaly – znajduje się na południowo-wschodnim cyplu masywu.

Przy jednym ze szlaków turystycznych znajduje się symboliczna drewniana kapliczka, poświęcona czeskim wspinaczom, którzy zginęli nie tylko tutaj, ale także w innych górach. Kapliczkę usytuowano w występie skalnym, na którym umieszczone są tablice pamiątkowe osób zmarłych tragicznie w górach.

Po zakończonej wędrówce koniecznie trzeba było odwiedzić którąś z okolicznych restauracji. Nasz wybór padł na Severkę, która skusiła nas daniami z grilla. Niestety tu spotkało nas rozczarowanie. Na szczęście jedyne tego dnia. Obsługa, dwoje młodych ludzi bardzo się starała, ale w restauracji najważniejszy jest smak serwowanych dań. Ula poszła po całości i z wielką odwagą zamówiła makrelę z grilla. Można by powiedzieć, że jest sama sobie winna. Bo co mogą wiedzieć Czesi o przyrządzaniu makreli? Najpierw podali po prostu zimną makrelę z grilla !? Bez słowa przyjęto naszą reklamację. Rybka została z powrotem owinięta w folię i wróciła na ruszta. Po tej operacji była ciepła, ale jej smaku to zbytnio nie zmieniło. Niestety, moja wieprzowina też do udanych nie należała, była bez smaku i niedopieczona. Katastrofa. Jedzenie sprawia mi tyle radości, a tu takie nieporozumienie.



W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Trutnov, taką małą lokalną metropolię. Dojechaliśmy tam tuż po 18, więc nie musieliśmy płacić za parkowanie. Ale szybko okazało się, że o 18 miasto po prostu jest wyłączane. Prawie nie ma ludzi na ulicach.





Duch Karkonoszy

Wszystko jest pozamykane. Nawet trudno jest znaleźć otwartą knajpę, o kawiarni nie mówiąc. Jakoś jednak nam się udało i trafiliśmy do Cafe Bar Narcis, zlokalizowany w zabytkowym rynku. Uwaga! Nie sugerować się nazwą. Bardzo sympatyczne, nastrojowe miejsce. Dobre desery i kawa Vergnano. Warto tam zajść ale trzeba się śpieszyć, bo lokal jest czynny tylko do 19.





Same miasto nie robi najlepszego wrażenia. Ładne, przytulne, zabytkowe centrum i reszta. Spacer po zabytkowym centrum to prawdziwa przyjemność. Co parę kroków coś przykuwa uwagę swoim pięknem, wyszukaną formą, ciekawym detalem. A ta reszta, nie tylko wygląda na biedną ale też bardzo bałaganiarską. Tu nie ma stanów pośrednich. Dwa światy oddzielone przepaścią. Zupełnie, jakby mieszkańcom nie zależało na dobrym wizerunku. To nie są te Czechy znane z folderów reklamowych biur turystycznych.





Postaw mi kawę na buycoffee.to

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

SŁOWACKI RAJ DLA STATECZNYCH LUDZI.

1.     CINGOV NA START             Słowacki Raj geograficznie nosi nazwę Krasu Spisko-Gemerskiego, a geomorfologicznie zaliczany je...