środa, 10 kwietnia 2013

WIELKANOC NAD GŁĘBOKIM



       W tym roku jakoś wiosna się nie śpieszy. I cały czas tu i tam możemy podziwiać zalegający śnieg. Do tego słonecznych chwil jak na lekarstwo. Cały czas beznadziejnie szaro. A tu już ciężko wytrzymać w domu. Chciało by się nacieszyć naturą, pospacerować po lesie, nacieszyć świeżą wiosenną zielenią, wystawić twarz do słońca. Ach jak zazdroszczę Włochom, którzy nawet w zimie mają tyle pięknych słonecznych dni. Nie ma co jednak biadolić. Trzeba się zebrać i po prostu gdzieś się wybrać. Odpowiednim dniem wydała nam się przedświąteczna sobota. Przedostatni dzień marca. Pogoda powinna się już poprawiać. Nie powinno być zbyt wielu ludzi, bo wszyscy zajęci ostatnimi przygotowaniami do świąt.
       A śnieżek sobie pada i pada. Rezygnujemy z wypadu do Puszczy Bukowej i jedziemy na Głębokie, a dokładniej nad Jezioro Głębokie. Też cudne miejsce, jedne z przyjemniejszych w Szczecinie. Piękne jezioro, otoczone lasem. Latem tłumy ludzi spragnionych odpoczynku nad wodą podążają tutaj niczym do jakiegoś sanktuarium. I ta oficjalna plaża i te nieoficjalne przyciągają jak wyprzedaż w Media Markt.

       A my, pakujemy kiełbaski, wraz z różnymi dodatkami. Zabieram swój magiczny plecak ze sprzętem foto, licząc po cichu na to, że może jednak coś ciekawego znajdę. Marek taszczy kilka kawałków suchego drewna, żeby było jak rozniecić ogień. Niestety nie widać szans na poprawę, na szczęście humory dopisują.

       Mieliśmy nadzieję, że wokół jeziora będą pustki, a tu, nic z tego. Pełno ludzi, albo biegają, albo chodzą z kijkami, spacerują, wyprowadzają psy a nawet spotkaliśmy śmiałków jeżdżących po śniegu rowerami. Chyba coś się w naszym kraju zmieniło! Coraz więcej rodaków nie ma ochoty katować się przygotowaniami do świąt. Pewnie wciąż to zdecydowana mniejszość, ale jednak jest ich całkiem sporo.
       No cóż, pogoda nie jest najpiękniejsza, o jakiejś intymności, o samotnym kontemplowaniu przyrody raczej też nie ma co marzyć. Ale, nie poddajemy się. Ze zdjęciami też jakoś nie specjalnie. Ani flora ani fauna. No co do fauny, to były kaczki i łabędzie, co prawda jakieś niemrawe, ale były. W końcu jest! Zajączek. Ze śniegu, zamiast bałwana.
       Wreszcie docieramy do polany z przygotowanym miejscem na ognisko. Zbieramy kilka połamanych przez wiatr gałęzi, których o tej porze roku nie brakuje. Takich szaleńców spragnionych grillowania w śniegu zbyt wielu nie było. Dzięki przyniesionym zapasom suchego drewna i rozpałce w postaci odmrażacza do szyb, bez trudu udaje się rozniecić ogień.

       Co za frajda, piec kiełbaski przy ognisku nad jeziorem, przy padającym śniegu. A same kiełbaski, zakupione w firmowym sklepie Witkowa, wyśmienite! Jak tu się zdrowo odżywiać, kiedy to niezdrowe takie smaczne?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

SŁOWACKI RAJ DLA STATECZNYCH LUDZI.

1.     CINGOV NA START             Słowacki Raj geograficznie nosi nazwę Krasu Spisko-Gemerskiego, a geomorfologicznie zaliczany je...