Zima tego
roku była wyjątkowo długa. Zdecydowana większość ludzi miała jej serdecznie
dosyć, a żeglarze szczególnie mocno wyczekiwali jej końca. Odpuściła raptem
kilka dni temu, dopiero w kwietniu, a pierwszy termin wodowania w naszym klubie
wyznaczony został na sobotę 20.04.2013. Zatem, dziesięć dni czasu na
przygotowanie jachtów do wodowania. Nic więc dziwnego, że ruch na przystani, w
ostatnich dniach, był jak Realu przed świętami.
Na przystań
przyjechałem piętnaście po dziewiątej. Całkiem spory klubowy parking był już prawie pełny. Piękne słonko, ale
zimno. Samochody lśnią w słońcu. Prawdziwa rewia. Tak, samochody i jachty, to
zabawki dorosłych facetów. Jest parę ciekawych pojazdów, w końcu wśród braci
żeglarskiej jest sporo medyków. Ale dzisiaj to nie samochody występują w roli
głównej.
Żeglarskie
bractwo w pełnej gotowości. Wszyscy w „wytwornych” uniformach, gotowi do pracy.
Jachty
również przygotowane. Jeszcze tu i ówdzie ostatnie szlify. Ale cumy już
przygotowane, aby można było prowadzić łódki w powietrzu. Ale żeglarstwo to
sztuka czekania. Czekamy na dźwigi, czekamy na swoją kolej. Z roku na rok
przybywa jachtów i wodowanie coraz bardziej się wydłuża.
Przyjechały
dwa wielkie dźwigi, które zostały ustawione w dwóch końcach mariny. W końcu są
gotowe do pracy i wreszcie startujemy.
Większość z
nas, ma mocno leciwe jednostki. Ale ilość serca jaką wszyscy wkładają w
przygotowanie swoich okrętów do pływania jest niesamowita. Każdy detal jest
dopieszczany, nawet te, na co dzień niewidoczne. Wszystko się błyszczy i lśni.
Kiedy jachty
są jeszcze na lądzie, ale już przygotowane do wodowania, jest rzadka okazja
przyjrzenia się różnym rozwiązaniom konstrukcyjnym, czy oryginalnym „patentom”.
Często podziwiamy manewry portowe w wykonaniu jachtów wyposażonych w stery strumieniowe.
A z bliska? Wygląda to całkiem niepozornie.
Mamy w
klubie kilka jachtów posiadających ciekawą historię, będących symbolami
polskiego żeglarstwa: Nadir, Mazurek, Gaudeamus. Na pewno należy też do nich
stalowy smok s/y „Stary”, 13,5 m długości. Na szczęście po dźwigu nie było widać,
by jakoś specjalnie się z nim męczył. Powoli, bardzo spokojnie, zostaje
przeniesiony i postawiony na wodzie.
To z jednej
strony to z drugiej, kolejne jachty podrywają się do góry. Konkurują w
powietrzu z ptakami i samolotami. Swoją drogą ruch w powietrzu, podobnie jak
drogach, niesamowicie się zintensyfikował. Samoloty latają co chwilę to w jedną
stronę, to w drugą.
Może nie
wszyscy, ale z całą pewnością większość żeglarzy to ludzie chętnie wzajemnie
sobie pomagający. Również przy wodowaniu ta cecha jest bardzo potrzebna. A poza
tym, po prostu jest miło komuś pomóc. I w końcu jacht zostaje posadzony na
wodzie. Ależ to przyjemne uczucie. Tak, naprawdę rozpoczyna się sezon. Wreszcie
można poczuć pod nogami bujający się pokład.
Trzeba
trochę ogarnąć miejsce gdzie stały kobyłki i czas na zasłużony odpoczynek. Co
prawda, jacht jeszcze nie jest gotowy do pływania, ale już stoi na swoim
miejscu przy kei. Resztę dokończymy jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz