poniedziałek, 8 października 2012

MILNA –PIĘKNE, SMUTNE MIASTECZKO

MILNA
       Choć Palmižana bardzo nam się podobała, musimy płynąć dalej. Może, nie tyle musimy, co chcemy. Codziennie tyle ciekawych wrażeń, że z niecierpliwością czekamy na to co będzie dalej. Drugiego dnia musieliśmy nieco skorygować nasze plany, ale teraz znowu jesteśmy na „właściwym kursie”. Wypływamy więc wczesnym ranem na spotkanie kolejnych wrażeń. Bo skoro do tej pory było tak przyjemnie, to dlaczego dalej, nie miałoby być co najmniej równie fajnie.

       Poranek zachwyca kolorami. Wczorajsza burza i częściowe zachmurzenie sprawiają, że oglądamy na niebie niezwykły spektakl, jak mawiają niektórzy, kicz w czystej postaci.
       Wcześniejsza zmiana planów sprawiła, że od dzisiaj do końca rejsu, mamy przed sobą krótkie odcinki. Będzie więcej czasu na zwiedzanie. Też dobrze, mamy przecież przed sobą Split i Trogir. Na razie jednak płyniemy do miejscowości Milna, tej na wyspie Brač.
       Znowu spokojny dzień. Romek i KaTomek biorą się za szorowanie pokładu. To już czwarty dzień, więc jacht jest już nieco przyprószony. Patrząc na kolegów myślę, że kolejny raz sprawdziło się, że nie ważne gdzie i jak, ale przede wszystkim z kim. Mamy fajną załogę, dobrze ze sobą współpracującą, pomagającą sobie. Jest po prostu przyjemnie a o to przecież chodzi. Jakby na potwierdzenie tego KaTomek robi dzisiaj drugie ciasto. Co prawda jachtowy piekarnik nie jest najlepszy, ale on jakoś sobie z tym radzi, klnąc przy tym pod nosem od czasu do czasu.
       Szybko docieramy do cieśniny pomiędzy wyspami  Šolta i Brač, czyli do Splitska Vrata. Tuż za nimi skręcamy  w prawo i wpływamy do zatoki Milna, na końcu której jest miasto o tej samej nazwie. Miasto malutkie, 1200 mieszkańców, ale mamy tu do wyboru dwie mariny, marinę ACI w samym mieście i marinę Vlaska w jednej z odnóg zatoki, tuż przed miastem, razem ok. 240 miejsc postojowych. Vlaska, jakoś nie robi na mnie dobrego wrażenia, choć wiem, że są i tacy, którzy ją lubią. Kiedyś prowadziło ją dwoje Holendrów. Już od kilku lat ich tu nie ma. Stoi tu sporo jachtów, ale jakoś tu jest bez życia. Płyniemy do mariny ACI (43o11,8’ N, 016o25,5’E), ponieważ jest jeszcze wcześnie, nie mamy problemów ze znalezieniem dobrego miejsca do zaparkowania, blisko biura i sanitariatów.
       Robimy sobie na jachcie obiadek, KaTomek serwuje drugie ciasto, z zaciekawieniem przyglądamy się otaczającemu nas miastu. Wygląda bardzo ciekawie, jest bardzo malownicze, przytulne, po prostu jest bardzo ładne. Idziemy przyjrzeć mu się bliżej. Robimy zakupy. Część załogi ma ochotę się wykąpać mimo, że pogoda nie jest nadzwyczajna. W związku z tym przemierzamy całe miasto by dojść do czegoś w rodzaju plaży. Dziwne są te ich skaliste plaże. Można sobie nieźle tyłek poobijać. No, ale popluskać się można, Woda zdecydowanie cieplejsza niż w Bałtyku. Jednak tym razem co innego zwraca moją uwagę. Milna to, jak już stwierdziłem, bardzo ładne miasteczko, z bardzo przyjaźnie wyglądającą niską zabudową, dominują ciepłe kolory, dużo bogatej zieleni. Tchnie spokojem.  A jednak jest w tym mieście jakiś smutek. Jakby ludzie za chwilę mieli stąd uciec pozostawiając cały swój dobytek. Jesteśmy kawałek od „centrum”. Ula przystaje przy menu knajpki położonej nad brzegiem zatoki. Kelnerka zachęca ją gorąco aby u nich przysiąść i czegoś skosztować. Przy stolikach nie ma ani jednego gościa. Stoję oddalony o kilka metrów, czuję lekkie zażenowanie. Wracamy do mariny. Patrzę na bramę do niej. Brama, jak brama, tylko ... płotu nie ma, nie ma ogrodzenia. I nawet wieczorem, kiedy to wszystkie kafejki nad Adriatykiem ożywają, tu jest jakoś inaczej. Tak, zeszli się ludzie do kafejek. Ale trwało to, raczej krótko. Nie było gwarnych biesiad do późnej nocy. Zjedli co mieli zjeść i sobie poszli.  A może tak tylko mi się wydawało, może to ta pogoda wlała we mnie taki nastrój. A może, gdzieś w tyle głowy pojawiła się myśl, że oto kończy się już czwarty dzień rejsu i zostały już tylko dwa dni żeglowania?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

SŁOWACKI RAJ DLA STATECZNYCH LUDZI.

1.     CINGOV NA START             Słowacki Raj geograficznie nosi nazwę Krasu Spisko-Gemerskiego, a geomorfologicznie zaliczany je...