czwartek, 8 stycznia 2015

IOS - CISZA ...

       


       Kiedy wieje rześki wiaterek, tak gdzieś koło 5 B, żeglarze zwykle są bardzo szczęśliwi. Jacht mknie chyżo przed siebie a za rufą tworzy się piękny kilwater. Od czasu do czasu jakaś większa fala spłucze pokład. Jest dobra zabawa. Sytuacja nieco się zmienia, gdy ta piąteczka wieje prosto w nos a my właśnie płyniemy na typowej, czarterowej mydelniczce, która ani myśli ułożyć się ostro do wiatru. I tak właśnie było, gdy płynęliśmy z Naksos do Ios. Wyruszyliśmy około 0930 i przez cały czas uporczywie halsowaliśmy. W rezultacie pokonanie niewielkiego dystansu ok 28 Mm zajęło nam blisko 8,5 godziny. Nawet gdy wpłynęliśmy do Zatoki Ios wiatr niewiele się zmniejszył, choć teraz był zdecydowanie korzystniejszy. Poza tym zatoka wcina się głęboko w ląd więc jest miejsce i czas na wyciszenie wiatru i wygładzenie fal.
       Mimo, że Ios nie należy do najbardziej znanych celów turystycznych, to i tak okazało się, że przy wschodniej kei nie ma już ani jednego wolnego miejsca, a przy północnej wolne jest tylko jedno, tuż przy nabrzeżu promowym. Taka miejscówka do moich ulubionych nie należy ale wyboru nie było. Okazało się jednak, że tego wieczoru przypłynął już tylko jeden prom, spora jednostka zmierzająca do Pireusu. Tak więc tylko raz musieliśmy przeżyć szarpanie lin i rzucanie kadłubem spowodowane intensywnymi manewrami promu, przed którymi ostrzega locja.


       Wyspę wg spisu z 2011 zamieszkuje 2024 mieszkańców. Dla porównania w XIX wieku tych mieszkańców było ok 3500. Mówi się, że jest na niej 365 kaplic i kościołów, tyle co dni w roku. Ios znana jest przede wszystkim ze swoich plaż, które kiedyś były mekką lubiących włóczęgę z plecakami i plaże nudystów. Obecnie chyba jednak wyspa została zdominowane przez przeciętnych turystów podróżujących rodzinnie. Co oczywiście nie oznacza, że tłok w sezonie zmalał. Wręcz przeciwnie. Ale dzięki temu nie brakuje tu barów, restauracji czy pubów. Wyspa jest też znana z tego, że według legendy, na zboczy najbardziej na północ wysuniętej części Ios, w okolicach zatoczki Plakotos, pochowany jest sam Homer. Była tu jedna z dwóch świątyń, jakie starożytni Grecy poświęcili najsłynniejszemu w dziejach wędrownemu śpiewakowi.  Inni twierdzą, że z Ios pochodziła matka Homera, Klimene. Jednak ani jedna, ani druga informacja nie została potwierdzona przez badaczy antyku.
       Bezpośrednio nad brzegiem zatoki Ios położona jest jedna część miejscowości o tej samej nazwie, a nieco wyżej druga, Hora. Na północ od miasta znajduje się niezwykła świątynia Panagia Gremiotissa (Matki Bożej na Urwisku). Świątynię wybudowano przed setkami lat dla ikony wyrzuconej przez morze. Na wschodzie wyspy znajduje się również niezwykłe stanowisko archeologiczne, umocniona osada z epoki brązu.
       Niestety do Ios dopłynęliśmy dosyć późno. Zanim się ogarnęliśmy Słońce zaczynało już zachodzić. Ale w powietrzu czuć było jeszcze coś innego, jakiś niepokój. Zanosiło się na dosyć radykalną zmianę pogody. Jakaś taka dziwna gęstość powietrza. Jakoś tak ponuro. I owszem ta nadciągająca zmiana pogody sprawiła, że spektakl na niebie z udziałem zachodzącego Słońca był wyjątkowo interesujący i dawał nadzieję na zrobienie jakiegoś ciekawego zdjęcia. Z drugiej jednak strony nakazywał zachowanie najwyższej czujności w kwestii dalszych planów żeglarskich. Co prawda prognozy obiecywały na następny dzień wiatry do 6 B, czyli takie, przy których zgodnie z umową czarterową jeszcze możemy pływać, ale sytuacja była dosyć dynamiczna. Nie raz już miałem okazję przekonać się, że prognozy meteo nie zawsze się sprawdzają. Tylko nigdy nie wiadomo, w którą stronę i jak bardzo się nie sprawdzi. Zaczęło się ściąganie prognoz ze wszelkich możliwych źródeł. Tak czy owak, wszystko trzeba będzie zweryfikować jeszcze raz rano. Puki co, właściciel cumującego obok sporego jachtu motorowego, zostawił na miejscu swojego człowieka a sam zabrał się ostatnim promem do Pireusu.

       Zrobiliśmy co było do zrobienia, na pogodę żadnego wpływu nie mamy, więc idziemy przejść się po miasteczku. Jest już przedwieczorna szarówka. Zapalają się światła. Robi się nastrojowo. Tylko jakoś pusto, smutno. No tak, tu już jest po sezonie. W knajpkach pojedyncze osoby, większość stolików wolna. Tylko szaleni żeglarze nakręcają jeszcze szczątkowe objawy ruchu. Ula wypatrzyła jakieś drobiazgi w jednym ze sklepów z pamiątkami. Musiała wrócić na jacht bo nie miała ze sobą pieniędzy. Choć sklepikarz już zamykał, bez problemu zgodził się poczekać te kilka minut, mimo że wartość zakupów to raptem kilka euro. Przeszliśmy się nieco, to tu, to tam. Zrobiło się zupełnie ciemno. Poza głównym skwerkiem dolnej części Ios, zapadła kompletna cisza. Już dawno nie byłem w takim miejscu. Absolutnie niezwykła atmosfera pozostająca na długo w pamięci.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

SŁOWACKI RAJ DLA STATECZNYCH LUDZI.

1.     CINGOV NA START             Słowacki Raj geograficznie nosi nazwę Krasu Spisko-Gemerskiego, a geomorfologicznie zaliczany je...