poniedziałek, 2 maja 2011

Ciągła nauka


Wieloletnią już tradycją naszej maszoperii jest świętowanie kolejnych urodzin seniora maszoperii na wodzie. Nie inaczej było i w tym roku, choć wydawało się, że może się nie udać. Stachu ma problemy ze zdrowiem, Robert wyjechał w Polskę by uczestniczyć w komunii, z Jurkiem nie wiadomo co a i pogoda też nie specjalnie miała ochotę na biesiadowanie na jachcie. Wiała dobra piątka, w porywach nieco mocniej, z północy, zimno i straszno. Ale tu chodzi o na prawdę wielkie święto. Osiemdziesiąte szóste urodziny to poważna sprawa. Choć zostaliśmy tylko we trójkę nie mogliśmy nawalić. Zapakowaliśmy się więc do łodzi razem z szampanem, drobną przekąską i wypłynęliśmy.

Jedną z rzeczy, która najbardziej mnie w żeglarstwie fascynuje, to wielowiekowe zbieranie doświadczeń przez ludzi przemieszczających się po morzach. Kolejne pokolenia przekazują swoją wiedzę następcom. Zmieniają się konstrukcje jednostek pływających, żeglarze opisują swoje wyprawy. Staram się czytać jak najwięcej tej literatury, ale to tylko swego rodzaju podkład. Samym czytaniem żeglarstwa człowiek się nie nauczy. Trzeba jak najwięcej praktykować, najlepiej u boku jakichś dobrych żeglarzy. Dla mnie dobry żeglarz, to niekoniecznie taki, który już wszystko wie. Nie wiem czy są w ogóle tacy są. Dobry żeglarz to człowiek myślący i opanowany, taki który rozwiązuje różne niespodziewane sytuacje mądrze posługując się wcześniejszą wiedzą. Manewry jachtem muszą być przede wszystkim bezpieczne. Manewr trzeba przemyśleć przed jego wykonaniem. Trzeba mieć przygotowane manewry awaryjne. Tych zasad z całą pewnością trzyma się Marek, szef naszej maszoperii. To jest bodaj najcenniejsza z nauk jakie od niego odebrałem. W minioną sobotę miałem okazję kolejny raz temu się przyjrzeć.

Silnik w naszej karinie nie ma ani „wstecza” ani wolnego biegu. On zna tylko jedną opcję: do przodu. Nie ma problemu gdy warunki są jako takie, ale jak wieje piętka dopychająca do kei, a my akurat stoimy dziobem do kei robi się nieco kłopotliwie. Nie możemy odepchnąć się do tyłu z jednoczesnym skrętem w prawo by później odpalić silnik i pójść w lewo bo przy tym wietrze, jeśli silnik nie ruszy za pierwszym szarpnięciem to siedzimy rufą na prostopadłej kei albo co gorsza prawą burtą na rufie stojącego obok nas jachtu. A nasz silnik raczej rzadko startuje jak na zawołanie.  Zatem? Jaka jest rzeczywiście bezpieczna pozycja do wyjścia? Trzeba by obrócić jacht o 1800, i stanąć dziobem do basenu, czyli zrobić overholung. Karina ma raptem 6 metrów długości, a akurat obok nas było trochę miejsca. Po wykonaniu obrotu, stojąc jeszcze na cumach założonych nabiegowo, odpaliliśmy silnik. Chwilę go pogrzaliśmy i spokojnie ruszyliśmy. To wszystko wydaje się oczywiste, tylko ktoś musiał o tym rozwiązaniu pomyśleć. A takim kimś jest właśnie Marek.



Zastanawiając się na tokiem rozumowania w takich czy innych okolicznościach różnych ludzi uśmiechnąłem się sam do siebie, na wspomnienie naszej pogawędki gdy już zupełnie bezpiecznie płynęliśmy po prawie pustym jeziorze. Pogoda skutecznie przepłoszyła większość żeglarzy mimo, że to początek długiego weekendu. Tylko ptaków dookoła bezliku: mewy, kormorany, czaple, łabędzie, kaczki jakieś drapieżniki. Otóż opowiadałem o moich niedawnych odwiedzinach w Londynie i degustowaniu angielskich piw zakończonego konstatacją, że angielskie piwa mi nie smakują.

- Stwierdziłem, że wszystkie one smakują jakby były robione z żołędzi.

- Rysiek na to przypomniał, że przed wojną chętnie pił kawę zbożową, do której dodawano m.in. właśnie żołędzie.

- Na to ja przypomniałem kolegom, kostki z prasowanej zbożówki z cukrem, które dostawaliśmy wyruszając na poligon, czy inne tego typu imprezy.

- Na to Marek przypomniał dowcip o dwóch dziadkach wspominających pobyt w wojsku. I jeden do drugiego powiada mocno drżącym głosem: A pamiętasz Jasiu jak nam w wojsku dodawali brom do kawy? Ty wiesz, że on dopiero teraz zaczyna na mnie działać!
I tak to startując z londyńskiego pubu wylądowaliśmy w domu starców, na szczęście z odrobiną fantazji. Piękne jest żeglarstwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

SŁOWACKI RAJ DLA STATECZNYCH LUDZI.

1.     CINGOV NA START             Słowacki Raj geograficznie nosi nazwę Krasu Spisko-Gemerskiego, a geomorfologicznie zaliczany je...